25 października 2014

Szosa 25-10-2014 (55,47 km)

Szczerze mówiąc, ostatnio troszkę przyzwyczaiłem się do trzycyfrowych dystansów. 120, 150, 200 i 100 km zaliczałem kolejno przez ostatnie cztery soboty, a apetyt rośnie podobno w miarę jedzenia ;) Dziś jednak czasu starczyło tylko na szybki Czosnów, ale i tak cieszę się, że wpadło te 55 km, bo to ciągle więcej niż 0.

Pogoda nie była dziś może rewelacyjna, ale przynajmniej nie padało. Spece od pogody zapowiadali dość niskie temperatury i tym razem się nie pomylili:


Kluczowa jest niewielka, ale znacząca kropka między 2 i 6 :) Nie da się ukryć, że brakuje nieco do kilkunastostopniowych, jesiennych temperatur. Jeszcze niedawno można było bez problemu jeździć w krótkim rękawie, a dziś nie było wyjścia jak tylko sięgnąć po cały zimowy (tak, już nawet nie jesienny... ;)) zestaw ciuchów, a więc po kurtkę, czapkę pod kask, buffa, nogawki, zimowe rękawiczki i ocieplacze na buty.


O dwóch ostatnich rzeczach pojawi się pewnie niedługo parę zdań - kupiłem je ostatniej zimy, ale nie było niestety zbyt wiele okazji żeby zapoznać się z nimi bliżej w praktyce.

Warunki do jazdy były dziś więc takie sobie, ale przyznam szczerze, że spodziewałem się czegoś gorszego po tych niecałych 3°C. Wypadałoby napisać, że zmarzłem, że beznadzieja i w ogóle... Otóż nie - jechało mi się bardzo przyjemnie, nie zmarzłem i gdyby było więcej czasu, chętnie wykręciłbym sobie jeszcze parę kilometrów więcej. Do Czosnowa pomagał mi zresztą wiatr i na liczniku było właściwie cały czas sympatyczne 35 - 40 km/h. Jak to zazwyczaj bywa, w drodze powrotnej nie było już tak wesoło, ale sił nie brakowało i nogi dzielnie walczyły z wiejącym w twarz wichrem ;) Po drodze spotkałem jeszcze jednego szosowca. Dla odmiany, nie wróciłem dziś Radiową, ale na skrzyżowaniu w Mościskach odbiłem sobie w lewo w Arkuszową i wróciłem do domu przez Bielany. Jechało mi się dziś naprawdę fajnie i chociaż jesień daje o sobie znać coraz bardziej, mam nadzieję, że wyciągnięcie trenażera będę jeszcze mógł trochę odwlec w czasie ;)

4 komentarze:

  1. Też miałem lecieć dziś przez Czosnów do Łomianek (może byśmy się spotkali?), ale ostatecznie padło na 579 i trasę przez KPN. Jak ostatnio rozmawialiśmy wspominałem o kurtce w kolorze "Fluo". Dopadłem zimową w takim kolorku i jest w niej fajnie ciepło, ale nie mam zimowych rękawiczek i zmarzły mi ręce. Ale jakoś jutro wytrzymam te 56 km... Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trasa przez 579 i KPN jest znacznie przyjemniejsza i gdybym miał dziś więcej czasu to pewnie bym się na nią skusił (i zapewne byśmy się spotkali :)).

      O, a co to dokładnie za kurteczka, jeśli mogę spytać? Ciepłe rękawiczki to fajna sprawa, a dłoniom niestety dużo nie trzeba żeby zmarzły. Ze stopami zresztą podobnie ;) Na pewno jutro będzie ok, a nawet jeśli nie, to w końcu cel szczytny... ;)

      Pozdrawiam!

      Usuń
    2. Pawełku kurtka to Rogelli Pesaro. Link do opisu tego modelu przesłałem Ci na e-mailem. Pzdr...

      Usuń
    3. Dziękuję za maila :) Ciekaw jestem, jak będzie się sprawowała. Do Rogelli mam lekki uraz, ale to było dawno. Może teraz robią "fajniejsze" rzeczy albo po prostu wtedy źle trafiłem...

      Usuń