29 lutego 2012

Szosa 29-02-2012 (53,68 km)

Runda honorowa! Honorowa, bo pierwszy (i zapewne ostatni ;)) raz w lutym wsiadłem na szosę. Tak jak ostatnio pogoda była beznadziejna, a wczoraj za oknem sypał jeszcze śnieg, tak dziś Niebiosa okazały się łaskawe dla mojego uzależnienia i od rana świeciło słoneczko, na niebie nie było prawie żadnej chmury, a termometr pokazywał okolice 8°C. Zgadza się - 8 na plusie! :) Po x godzinach spędzonych na trenażerze żal byłoby przepuścić taką okazję, więc czym prędzej zabrałem się do założenia z powrotem normalnej opony na tył i wyszykowania się do wyjścia. Miło było znowu pokręcić sobie na zewnątrz. Chociaż powietrze jeszcze trochę chłodne, to i tak czuć już wiosnę. Mógł przeszkadzać jedynie mocny wiatr, dzięki któremu puls nie był tak niski jak by się chciało ;) Pokręciłem się w moich standardowych okolicach, czyli Stare Babice, Lipków itd. Chciałem sobie też pojechać Traktem Królewskim, ale niestety od czasu mojej ostatniej wizyty na nim niewiele się zmieniło i wciąż prezentuje się wyjątkowo okazale (mało królewsko...), czyli mniej więcej tak:


Co prawda drogi nie wyschły jeszcze w 100%, ale i tak - biorąc pod uwagę wczorajszy śnieg - było całkiem dobrze. Nóżki nawet jakoś się kręciły, chociaż pod koniec zaczął mnie już trochę łapać głód i było nieco słabiej. Ale to w sumie bez różnicy, bo i tak rekordu świata w jeździe godzinnej nie zamierzałem dzisiaj pobić ;) Po prostu było fajnie.

Na koniec kilka słonecznych widoczków. Dość nietypowe jak na koniec lutego. Będę miał sobie potem co wspominać... ;)


27 lutego 2012

Author zreanimowany, idzie wiosna?

Napęd i inne elementy Authora, które ucierpiały w czasie ostatniej jazdy doczekały się dziś przywrócenia do życia. Rdza i sól z łańcucha łatwo ustąpiła pod naporem benzyny ekstrakcyjnej i chociaż jakiś tam lekki brudek jeszcze został, to raczej nic się z tym już poważniejszego nie stanie. Łańcuch już nasmarowany, czeka na kolejną okazję żeby znowu go trochę pomęczyć. Poniżej było/jest ;)


Wyczyściłem też przerzutki i nasmarowałem ich sworznie. Do tego jakieś tam krótkie czynności pielęgnacyjne linek i inne pomniejsze działania oczyszczające mające na celu przywrócenie Authora do stanu używalności. Kolejny raz nieoceniona okazała się moja stara szczoteczka do zębów ;) Suport nawet nie jest w najgorszym stanie. Nie chodzi może jak nowy, ale nie jest tak źle. A już na pewno nie tak jak kiedyś, kiedy zostawiłem inny wkład do przeschnięcia, po czym jak spróbowałem nim zakręcić to niestety było już za późno... ;)

Co mnie dodatkowo cieszy, od kilku dni można zaobserwować poprawę pogody. Chociaż może nie tyle poprawę, co wyższe temperatury, niejednokrotnie nawet powyżej 5°C :) Temperatura to jednak nie wszystko, bo jak już popołudniu stwierdzę, że następnego dnia idę na rower, bo jest sucho i temperatura do zniesienia, to w nocy zaczyna padać deszcz/śnieg i tak w kółko. Nie zmienia to faktu, że zima chyba powoli się poddaje i idzie wiosna. A wiosnę lubię. Tyle, że czasu na jazdę jest ostatnio odwrotnie proporcjonalnie do wzrostu temperatury... ;)

22 lutego 2012

Pechowo i rdzawo

Oj, dawno nic nie pisałem. Sporo się ostatnio dzieje i na rower w dowolnej postaci niestety zbyt wiele czasu nie ma. Nawet na trenażer ciężko wskoczyć. Czy to naprawdę nie jakiś pech? Były duże mrozy, to z rolkami był problem, potem czekałem na trenażer, który dotarł jak temperatura już prawie wróciła do normy. Teraz z kolei nie ma czasu. Tak więc, tradycyjna już dla mnie sytuacja - jak się już troszkę rozjeżdżę, to potem coś wypada, znowu się odzwyczajam od kręcenia i wszystko od początku :) Jakieś fatum chyba nade mną wisi... Chciałem dziś przywrócić łańcuch w Authorze do stanu zdatnego do spożycia, ale jak już się zebrałem to zauważyłem, że nie mam benzyny ekstrakcyjnej :/ Tak więc, po ostatnich bojach łańcuch (i w ogóle napęd) wygląda mniej więcej tak:


Jeśli się nie mylę to tylko jakiś powierzchniowy nalot, ale i tak wolałbym się go pozbyć, bo i między ogniwami już pewnie (albo raczej na pewno :)) w środku suchy. Cóż, nowy łańcuch i kaseta zbyt długo nie pojeździły w dobrych warunkach, ale przecież nikt im nie obiecywał, że będzie lekko ;) Przy okazji czyszczenia łańcucha mam zamiar wyczyścić cały napęd i spróbować jakoś zreanimować przerzutki, bo chociaż ciągle dobrze działają, to teraz raczej nie mają ku temu zbyt dobrych warunków. Nie wiem też, czy suportowi się nie za mocno dostało w czasie tej ostatniej jazdy i czy coś mu tam nie trzeszczy. Podsumowując - będzie sobie czym ubrudzić ręce przy najbliższej okazji :)

15 lutego 2012

Zasypało!

Pogodowi wizjonerzy mieli rację i w nocy zaczął padać śnieg. Żeby było zabawniej, w ciągu dnia mu się nie odechciało i skończyło się tym, że zima zaskoczyła drogowców. Zanim uaktywniły się wszelkiej maści służby odśnieżające, na ulicach znalazły się masy rozjeżdżonego śniegu, a chodniki wyglądały raczej jak zaspy. Ale, żeby tchnąć nieco optymizmu w tą jakże ponurą wizję, należy wspomnieć, że było cieplutko, bo ok. 0°C. Czyli w sam raz na rower :) Musiałem dziś podjechać w kilka miejsc, które ułożyły mi się w trasę z jednego końca miasta do drugiego, z kilkoma przystankami po drodze. Po założeniu kilku strategicznych warstw ciuchów mniej lub bardziej rowerowych, wyruszyłem w trasę. Ścieżki rowerowe/chodniki wyglądały mniej więcej tak:


Po świeżym, trochę rozdeptanym śniegu jechało się wyjątkowo ciekawie. Prędkość oscylowała przeważnie w okolicach 5 - 10 km/h, przy czym często więcej było jazdy na boki niż do przodu ;) Jazda po śniegu genialnie ćwiczy równowagę. Tym bardziej, jeśli jedzie się na gładkich oponach... ;) Oj, żałowałem dziś, że nie mam czegokolwiek z bieżnikiem, chociażby jakichś prostych semislicków. Przednie koło latało w każdą stronę jak szalone, ale jestem z siebie dumny, bo ani razu nie leżałem ;) Żeby zdążyć do wieczora, postanowiłem potem korzystać w miarę możliwości z bardziej odśnieżonych odcinków, chociaż niestety zbyt wiele ich nie było. Owszem, zabawnie jest pokręcić sobie po śniegu, ale czas jakoś szybko leciał, a mi wciąż zostawało sporo do przejechania ;) Do tego przypinanie/odpinanie roweru, zdejmowanie plecaka, lampek, chowanie, wyciąganie, zakładanie wszystkiego z powrotem itd. też trochę zamieszania wprowadzało. Dla urozmaicenia, z powodu ciągłej jazdy po mniejszych lub większych wertepach, przedni błotnik postanowił się poluzować :) Na szczęście nie wypadł, ale swobodnie obracał się na boki. Na jednym z przystanków musiałem więc się nim zająć. Na szczęście to nie jakaś poważniejsza operacja, więc po jako takim odśnieżeniu całości, trzeba było tylko rozpiąć hamulec, zdjąć koło, błotnik, dokręcić adapter i złożyć wszystko do kupy. Potem udawało mi się już jechać w miarę odśnieżonymi ulicami (zrezygnowałem ze ścieżek/chodników ;)), więc tempo trochę wzrosło. Jak by nie było, przejechałem dziś 40 km ze średnią... 16 km/h :D Śnieg walił po oczach, ale na szczęście kierowcy byli wyjątkowo wyrozumiali ze względu na trudne warunki - dla odmiany od codzienności wyprzedzali zjeżdżając na drugi pas, nikt się jakoś nie spieszył, nie trąbił itd. Jak widać - można :) Ponieważ jechałem trochę szybciej, a buty i nogawki miałem już przemoczone (gratis dostawałem zmieszanym z błotem śniegiem spod kół wyprzedzających samochodów ;)), zaczynało się robić zimno - standardowo w stopy i dłonie. Jakoś jednak wróciłem do domu i chociaż mi się podobało, to taka jazda jest zdecydowanie mało fajna dla napędu. Jeszcze niedawno błyszczące kaseta i łańcuch przeszły chrzest bojowy, a na tym drugim pojawiły się jakieś zalążki rdzy. Trzeba to będzie w miarę szybko wyczyścić i przywrócić do życia. Mam też trochę kiepskie warunki w domu żeby jakoś sensownie wyczyścić albo chociaż osuszyć rower po takiej jeździe, więc szybko pojawiły się zabarwione na czarno kałuże w przedpokoju ;) Jakoś to jednak opanowałem, ale chyba z następną jazdą poczekam, aż śniegu będzie troszkę mniej... ;) Rower i trasa, praktycznie od początku do końca wyglądały dziś tak (chociaż przez jaki czas okolice suportu wyglądały jeszcze bardziej imponująco, bo właściwie nie było widać przedniej przerzutki ;)):


13 lutego 2012

Breloczek z kółka tylnej przerzutki od KCNC


Ów gadżecik dostałem od bikestacji w ramach rekompensaty za opóźnienie w wysyłce Tacx'a. Przyznam, że mi się podoba. Elegancko wykonane, widać że obrabiarki CNC maczały w tym swoje palce narzędzia. Nie wiem, czy KCNC robi seryjnie te breloczki, czy po prostu do kółka przerzutki sklep/producent dodał zawieszkę. Chociaż kształt ma identyczny jak to do zamontowania w przerzutce (pokazane na stronie bikestacji), to jakieś tam różnice są. Moja wersja nie ma raczej uszczelnionych łożysk maszynowych, jest wykonana ze stopu 6061 a nie 7075 i ma nadruk na łożysku. Może to jakiś starszy model, nie wiem. Co ciekawe, cena jednego kółeczka to wg cennika bikestacji ponoć 49 zł (modele z ceramicznymi łożyskami kosztują nawet 84 zł :)). Z jednej strony fajna sprawa, bo jak na gratis to dość kosztowny (o ile to oczywiście normalna wersja), ale z drugiej strony, jeśli kiedykolwiek wymieniałbym kółka przerzutki, to potrzebowałbym dwóch. Wiadomo, zawsze to jedno mniej, no ale... ;) Jak dotąd jednak nie było potrzeby wykonania takiej operacji, więc kółko pełnić będzie najprawdopodobniej funkcję dekoracyjną - zapewne trafi zaraz do jakichś kluczy i będzie sobie tam dumnie wisiało jako oznaka mego rowerowego spaczenia :)

PS. A co do bikestacji i całego zamieszania z wysyłką Tacx'a i opony byłem niestety zmuszony wystawić neutralny komentarz (pierwszy od kilku ładnych lat na Allegro). Może żeby nie rozpisywać się za bardzo wstawię go tu, bo ze względu na ograniczenie 250 znaków, udało mi się chyba w miarę zwięźle (z czym często mam problemy ;)) napisać co i jak:

Okazało się, że wystawionego przedmiotu nie ma na stanie, przez co przesyłkę otrzymałem po 2 tyg. (co prawda z weekendami, ale jednak...) - kurier, "wysyłka w 24 h". Brak informacji o opóźnieniu. Gratis był - doceniam - ale czasu niestety nie cofnie.

Żeby nie być aż takim czarnym charakterem ;) komentarz za drugą aukcję był pozytywny, bo i pewnie gdyby opona była na miejscu, wszystko byłoby wysłane od razu... Ciekaw jestem reakcji ze strony sklepu. Na razie zapoznaję się z Tacx'em i nie ukrywam, że jak dotąd jestem bardzo zadowolony. Jutro może będzie okazja żeby pokręcić trochę na żywo na Authorze, zobaczymy.

11 lutego 2012

Rowerowo na zakończenie studiów

Miało nie być osobistych wynurzeń, ale ponieważ w tym przypadku pierwiastek rowerowy jest obecny w znacznym stopniu, pozwolę sobie na lekkie odstępstwo od tej zasady - otóż udało mi się przedwczoraj obronić pracę magisterską :) Z tej okazji, zostałem obdarowany różnymi ciekawymi, rowerowymi prezentami (nie wiecznym piórem, heh) oraz zrobionymi przez moją kochaną M, pięknymi i pysznymi muffinkami gratulacyjnymi:


A ów zestaw rowerowy przedstawiał się następująco:


Od M dostałem jeszcze rzucającą się od razu w oczy spersonalizowaną tęczową koszulkę Mistrza Świata w kolarstwie :D i buteleczkę chilijskiego Cono Sur:


Oczywiście nie jest to jakieś pierwsze lepsze wino, bo zawiera akcent rowerowy :) Jak można przeczytać z tyłu butelki, będąc na winnicy gdziekolwiek by nie spojrzeć roztacza się widok rowerów ustawionych przy końcach rzędów winorośli. Oprócz rowerka na etykiecie, jest też breloczek z informacją o uprawie ekologicznej:


Będzie co przyczepić do kluczy/plecaka/czegokolwiek innego :)

Z kolei od Brata&Bratowej dostałem m.in. model BMXa i chociaż pewnie nie będę na nim uskuteczniał żadnych tricków to już dumnie zdobi półkę nad biurkiem :) Co ciekawe, ma działający (!) napęd i... hamulec na tylne koło uruchamiany wciśnięciem sztycy :D


Ostatnim widocznym na zdjęciu elementem jest breloczek z kółka tylnej przerzutki KCNC, ale o tym innym razem, bo to już nieco inna okazja - przyszła wreszcie paczka z Tacx'em... :>

09 lutego 2012

Cancellara jednak na TdF

W okolicach końca 2011 i początku 2012 r. pojawiła się informacja, że Fabian Cancellara pojawi się na Tour de Pologne 2012 (podobnie jak ta, że tegoroczne TdP wystartuje z Trentino...). No w sumie fajnie, bo lubię gościa ;) Chociaż z drugiej strony żałowałem, bo z tego co wiem, trasa wyścigu w tym roku ma nie przechodzić przez Warszawę. I - jak ostatnio przeczytałem - chyba wyjdzie na moje, bo Fabian wybrał jednak występ w Tour de France. Właściwie jakoś bardzo mnie to nie dziwi. Chyba nawet nie tylko mnie ;) Do tego dochodzą Igrzyska Olimpijskie w Londynie. Ważniejszych celów trochę jest, jednak aby popatrzeć sobie na Cancellarę była już okazja (którą niestety średnio wykorzystałem) - chociażby na 65. Tour de Pologne w 2008 r., kiedy jeździł jeszcze w CSC Saxo Bank i kiedy wygrali drużynową czasówkę w Warszawie. Jeśli dobrze pamiętam, to wtedy też spiker krzyczał cooo zaaa gwiaazdy! ;) Mam nawet kilka zdjęć z tamtego roku, chociaż średniej jakości, bo i sprzęt średni jak na tego typu okazję. Jakaś tam pamiątka jest, a i miło powspominać. Chociażby część drużyn, które już nie istnieją. Zdjęcia można obejrzeć tutaj.

06 lutego 2012

Wyrok w sprawie Contadora

Ciągnąca się od roku 2010 historia z clenbuterolem w organizmie Alberto Contadora wreszcie dobiegła końca. Po przepychankach Hiszpańskiego Związku Kolarskiego, UCI, WADA i CAS skończyło się na dwuletniej dyskwalifikacji Contadora. Z tym, że nie od dnia dzisiejszego. Dyskwalifikacja będzie obowiązywała do 5 sierpnia 2012, gdyż za jej początek przyjęto 7 sierpnia 2010 r. Tak więc, Hiszpan traci m.in. tytuł zwycięzcy Tour de France 2010 (wygrywa zatem Andy Schleck) i Giro d'Italia 2011 (wygrywa Michele Scarponi). Najwięcej kontrowersji wzbudza chyba nie tyle sam wyrok, co całe zamieszanie związane z podjęciem decyzji, czas jaki upłynął do jej ogłoszenia i wsteczna dyskwalifikacja. Aby nie powtarzać treści innych artykułów, kilka linków podsumowujących:

04 lutego 2012

Życie z rowerzystą może być przyczyną depresji

Na Adelaide Cyclists natknąłem się na genialny obrazek, ukazujący jeden z aspektów życia z zapalonym rowerzystą. Aż strach przyznać, ale czasem mogę zauważyć u siebie pewne podobieństwo - na szczęście moja kochana M jest wyrozumiała i stara się zrozumieć moje rozmaite rowerowe problemy ;)

http://www.adelaidecyclists.com/photo/her-diary

Dla nieznających angielskiego, służę tłumaczonkiem ;)

Jej pamiętnik:

Dziś wieczorem pomyślałam, że mój mąż zachowuje się dziwnie. Zaplanowaliśmy, że pójdziemy do jakiejś fajnej restauracji na kolację. Przez cały dzień byłam na zakupach ze znajomymi, więc myślałam, że jest na mnie zły, biorąc pod uwagę to, że trochę się spóźniłam, ale wcale tego nie skomentował. Rozmowa się nie kleiła, więc zaproponowałam żebyśmy poszli do jakiegoś cichszego miejsca, w którym można spokojnie porozmawiać. Zgodził się, ale nie powiedział nic więcej. Zapytałam, co było nie tak? Odpowiedział: nic. Spytałam, czy to przeze mnie jest zły. Powiedział, że nie jest zły, że nie ma to nic wspólnego ze mną i żebym się nie martwiła. W drodze do domu powiedziałam, że go kocham. Lekko się uśmiechnął i prowadził dalej. Nie potrafię wytłumaczyć jego zachowania i nie wiem, dlaczego nie odpowiedział, że też mnie kocha. Kiedy wróciliśmy do domu, miałam wrażenie, że go tracę i że nie chce już mieć ze mną nic wspólnego. Po prostu usiadł w ciszy i zaczął oglądać telewizję. Wciąż sprawiał wrażenie jakby odległego i nieobecnego. W końcu, w ciszy panującej między nami, postanowiłam położyć się do łóżka. Ok. 15 minut później on też się położył. Czułam, że nadal sprawia wrażenie rozkojarzonego i że jego myśli są zupełnie gdzie indziej. Usnął - ja zaczęłam płakać. Nie wiem, co robić. Jestem prawie pewna, że myślami jest teraz z kimś innym. Moje życie legło w gruzach.

Jego pamiętnik:

Chciałbym się w końcu dowiedzieć, co jest przyczyną tego trzeszczenia w suporcie...

03 lutego 2012

O jakości rolek Roto

No i wyjaśniła się sprawa hałasu, o której wspominałem chyba za każdym razem kiedy pisałem o samych rolkach czy jeździe na nich. Wczoraj wstawiłem na Forum Szosowym ogłoszenie o chęci ich sprzedaży (oczywiście z informacją o problemach z tylną rolką ;)), pojawiło się nawet kilku wstępnie zainteresowanych, a dziś jeszcze raz obejrzałem je z bliska i co zobaczyłem? Ano takie cudo:


Tak - tylna rolka była po prostu pęknięta :] Świetnie. Nie wiem, jak mogłem nie zauważyć tego wcześniej. O tyle dobrze, że nie wyszło to po sprzedaży albo wcześniej w czasie jazdy, gdyż wówczas mogłem skończyć z pękniętą rolką wbitą w oponę albo jeszcze gdzieś indziej. Może jednak jeszcze nic straconego i ktoś skusi się na to, co z nich zostało ;)

Kilka słów podsumowania mojej krótkiej współpracy z owym sprzętem. Na początku pojawiły się problemy z dekielkami, w których osadzone są łożyska. Poluzowały się, przez co nie były już idealnie osadzone w rolce. Efektem było kolejne znalezisko, na które natknąłem się podczas jednych z pierwszych oględzin:


Jakość zdjęcia kiepska, ale ogólnie chyba widać o co chodzi - wewnętrzna część rolki, w której osadzone były dekielki jakby się rozwarstwiła, czego skutkiem były widoczne powyżej wióry z tworzywa. Próbowałem to jakoś ratować, ale też nie chciałem kleić na stałe. Przez jakiś czas było lepiej, ale potem wszystko wróciło do poprzedniego stanu. Czasem było głośniej, czasem ciszej, ale ciągle jakieś niepożądane dźwięki było słychać. Nie wiem, może po prostu tylna rolka była wadliwie wykonana, bo z pozostałymi elementami konstrukcji nie było problemów. Dziwi mnie tylko to, że ani setek godzin na tych rolkach nie przejeździłem, ani po nich nie skakałem, nie waliłem w nie kijem itd. Wychodziłoby na to, że nawet do normalnego użytkowania średnio się nadawały... Firma Roto skutecznie mnie do siebie zniechęciła (to już drugie zniechęcenie w ciągu dwóch dni ;)). Tak to jest jak się chce zaoszczędzić, heh...

PS. O, jednak znalazł się chętny... :)

02 lutego 2012

Dalsze oczekiwanie na Tacx'a...

Jutro mija tydzień odkąd zamówiłem wspomnianego w sobotę Tacx'a Speedmatic z oponą. Kupiłem go w bikestacji przez Allegro. Ponieważ nie miałem żadnej informacji o tym, czy już go wysłali, a tym bardziej żaden kurier się nie odzywał, dziś postanowiłem sam się odezwać i zapytać kiedy wg nich przesyłka powinna do mnie dotrzeć. Pan po drugiej stronie słuchawki polecił mi żebym śledził stan zamówienia. Naprawdę, bardzo chętnie bym to zrobił, ale ze zdziwieniem zapytałem jakiego zamówienia? bo jak dotąd żadnej informacji o wysyłce czy czymkolwiek innym nie dostałem. Po rozmowie z innym panem okazało się, że nie mieli opony w magazynie, paczka z nią dopiero jutro do nich dojdzie, a więc całe zamówienie będzie u mnie w poniedziałek/wtorek... Super. Uwielbiam wystawianie przedmiotów, których nie ma i brak jakiejkolwiek informacji o opóźnieniu (a zgodnie z ich regulaminem, taką informację powinienem dostać). Pieniądze wpłaciłem bezpośrednio po zakupie i paczkę miał przynieść kurier. Miało być szybko i sprawnie, a jak dobrze pójdzie - skończy się na tym, że będę czekał ponad tydzień. Zdaję sobie sprawę z tego, że po drodze był weekend, ale nie zmienia to faktu, że nie powinno tak być. Jeden z największych internetowych sklepów rowerowych, a zawiodłem się. I to właściwie nie pierwszy raz. Rok czy dwa lata temu też coś u nich zamówiłem (bezpośrednio przez sklep, nie na Allegro), wpłaciłem, wszystko fajnie, ale też okazało się, że jednak czegoś brakuje i trzeba czekać. Podsumowując, druga wpadka tego typu, która mnie do bikestacji skutecznie zniechęciła. A tymczasem czekamy dalej...

01 lutego 2012

Specjalizacja bloga i nowa nazwa

Specjalizacja oczywiście w znaczeniu zawężenia tematyki bloga tylko i wyłącznie do tematów rowerowych, a nie w takim, że od teraz będzie to superspecjalistyczny blog o zawodowym kolarstwie, treningu, o tym jak poprawić aerodynamikę o 0,143% itd. ;) Postanowiłem pozbyć się wszystkich wpisów, które były niezwiązane z rowerami. Przed tą czystką było 261 postów - zostało 180 :) Pomijając np. te o muzyce czy książkach zauważyć można, że sporo było tych osobistych, z których postanowiłem zrezygnować - czytanie ich nie było chyba nikomu potrzebne do szczęścia. Poza tym, czasu na bardziej systematyczne pisanie o wszystkim jest od niedawna nieco mniej. Postaram się więc skupić tylko i wyłącznie na tym, czemu i tak w znacznym stopniu poświęcony był ten blog. Wpisów będzie prawdopodobnie mniej, ale w końcu nie ilość powinna być najważniejsza, prawda?

W związku z tym całym zamieszaniem - skoro od teraz ma być monotematycznie - skusiłem się też na zmianę nazwy bloga i dopisanie kilku zdań o nim samym (O blogu pod nagłówkiem). No i chyba tyle ogłoszeń parafialnych. Jak by nie było - zapraszam do odwiedzin! :)